Tegoroczny Festiwal Henryka Wieniawskiego w Szczawnie Zdroju mógł zaspokoić gusta najbardziej wybrednych melomanów.
Wystąpiły dwie uznane orkiestry symfoniczne, bardzo dobre trio fortepianowe, znakomici skrzypkowie soliści dali popis prawdziwego kunsztu, a programy koncertów iskrzyły się bogactwem muzycznego geniuszu najlepszych kompozytorów. Nic dziwnego, że sala Teatru Zdrojowego pękała w szwach.
Co ważne – ku radości wszystkich, wreszcie dopisała pogoda. Bo w dniu inauguracji festiwalu trzeba było zrezygnować z koncertu promenadowego. Tylko tradycyjne złożenie kwiatów pod tablicą pąmiatkową Henryka Wieniawskiego, choć pod parasolami, odbyło się tak samo, jak to się dzieje od czterdziestu pięciu lat. Publiczność powitał, znany z lat ubiegłych, Janusz Mencel, wytrawny znawca historii muzyki, sypiący jak z rękawa anegdotami z życia słynnych artystów, a przede wszystkim autor festiwalowego programu. Zaproszenie na koncert inauguracyjny znakomitego skrzypka, Tadeusza Gadziny, rodzinnie związanego z Wałbrzychem, okazało się strzałem w dziesiątkę. Towarzyszyła mu równie znakomita orkiestra Filharmonii Wrocławskiej pod batutą Marka Pijarowskiego. A w programie, obok utworów Enescu i Rimskiego-Korsakowa, znalazł się wirtuozerski I Koncert Skrzypcowy fis-moll Henryka Wieniawskiego. Piątkowe i sobotnie popołudnia upłynęły pod znakiem pogodnych utworów, granych najpierw przez trio fortepianowe w składzie: Agnieszka Marucha, Anna Niewiarowska i Justyna Galant, a później przez samą Annę Maruchę, skrzypaczkę, która oprócz kariery artystycznej, poświęciła się również pracy naukowej. Efektów tejże można było posłuchać podczas recitalu, poświęconego zapomnianym kompozycjom Zygmunta Stojowskiego. A na finał – mocny akcent w postaci występu japońskiej skrzypaczki Maki Itoi, która zagrała z orkiestrą Filharmonii Dolnośląskiej pod dyrekcją Pawła Kotli.
Szela